» Relacje » Falkon 2003

Falkon 2003


wersja do druku

Będą nas tysiące!


830 konwentowiczów - to chyba lokalny rekord, ustanowiony przez konwent Falkon, który odbył się w dniach 21-23 listopada 2003 roku. Określenie "lokalny" może tu budzić pewne zdziwienie wobec takiej sumarycznej liczby uczestników, prelegentów i organizatorów, jaka przewinęła się przez lubelski konwent. Sęk w tym, że były to głównie osoby z Lubelszczyzny i sąsiednich regionów. Na innych dużych konwentach wiekszość osób to przyjezdni.

Falkon 2003 był czwartą edycją tego konwentu - trzecią, na którą udało mi się dotrzeć. Poprzednie konwenty w Lublinie wspominałem bardzo miło, a tegoroczny do tychże wspomnień dołączył.

Dzięki uprzejmości organizatorów udało się nam - ekipie krakowskiej w składzie Elma, Ellen, Gosia, Sienek, Krakonman i ja - zrzucić plecaki już o godzinie 13. Na konwent wróciliśmy jakieś dwie godziny później w celu dopełnienia obowiązku akredytacji. Tutaj, jak w poprzednich latach, musiała działać lubelska magia, gdyż - mimo jedynie dwóch osób dyżurujących na akredytacji - nigdy nie widziałem większego zatoru przy wejściu. Rejestracja przybyłych przebiegała w ciszy, spokoju i bardzo szybko.

Jeśli chodzi o informator, to pierwszy raz widziałem w konwentowej broszurce podany nakład - w tym wypadku 900 egzemplarzy. Na uznanie zasługuje również posortowanie opisu prelekcji - w obrębie godzin - alfabetycznie według nazwiska prowadzącego. To jest coś, czego zawsze mi brakowało. Zwykle bowiem pamiętam, kto robi spotkanie, z tematem jest już gorzej. Natomiast w ten sposób było mi o wiele łatwiej odnaleźć pożądane prelekcje. Do informatora dołączono także tradycyjną już erratę.

Jeśli chodzi o program, to był on w stanie zadowolić nawet największego malkontenta. Sześć bloków tematycznych, karcianki, bitewniaki - każdy był w stanie znaleźć coś dla siebie. Zachwycała olbrzymia ilość spotkań z czołowymi polskimi pisarzami, tak autorskich, jak i prelekcji (między innymi Anna Brzezińska, Andrzej Zimniak, Iwona Surmik, Maja Lidia Kossakowska). Do tego dochodził blok wydawnictwa Portal, silny blok erpegowy, masa spotkań dla fanów mangi i anime oraz konkursy - te ostatnie jednak w dość skromnej liczbie.

Było z czego wybierać. Na konwencie odbyły się prezentacje czterech nowych systemów RPG (Monastyru, Poza czasem, Wolsunga oraz Arch Inverte). Opowiadano o nowych edycjach Dzikich Pól i Wiedźmina. Anna Brzezińska opisywała średniowieczną sztukę kochania, Maciek Nowak mówił o życiu celtów, a Andrzej Pilipiuk snuł opowieść o egipskich bogach. Były LARPy, turnieje gier karcianych i specjalny cykl spotkań dla osób dopiero zaczynających zabawę z RPG i konwentami. Te właśnie spotkania z cyklu "dla początkujących" okazały się potrzebne - na konwencie pojawiło się sporo nowicjuszy.

W ramach dodatkowych atrakcji wybrać można było się na koncert rockowy w konwentowym pubie (były zniżki), biesiadę sarmacką, lub też wziąć udział w jednym z "końkursów". Zaliczały się do nich między innymi rysowanie kolanowego ludka, jedzenie bułki na czas oraz konkurs gapienia się w ścianę. Zwycięzca tego ostatniego, Melon, gapił się przez dziewięć godzin, wzbudzając powszechny podziw.

Zastrzeżenia mam jedynie do kalamburów. Konkurs zorganizowano na żenującym poziomie. Regulamin zabawy wyglądał jak strona z podręcznika do Kryształów Czasu. Prowadzący nie potrafił zapanować nad licznie przybyłymi konwentowiczami. Owszem, próbowano formułę kalamburów nieco odświeżyć, ale stało się to kosztem płynności zabawy. Sala hałasowała, prowadzący używał słów nieparlamentarnych. Po półgodzinnym (plus drugie 30 minut czekania na wejście do sali) oczekiwaniu na naszą kolej, zgadliśmy hasło i wyszliśmy. Szkoda było marnować drugą godzinę. Rozumiem, że w zabawie chciało wziąć dużo osób - kalambury są zwykle najbardziej popularnym konkursem na każdym konwencie - ale organizatorzy mogli to przewidzieć i przygotować rundę eliminacyjną.

Poza tym poziom organizacyjny konwentu oceniam bardzo dobrze. Zaproszono masę gości, obsługa - choć niewidoczna i czasem działająca z niewielkim opóźnieniem (słynna kupa na schodach i zahaftowany korytarz na parterze) - była zawsze na miejscu i utrzymywała konwentową szkołę w czystości. Co prawda papier toaletowy w łazienkach pojawiał się na zasadzie fatamorgany - jedni go widzieli, inni nie - ale w podajnikach zawsze uzupełniano zapas mydła. Drażnił też brak wywieszonej w widocznym miejscu erraty oraz nieobecność rozpiski programu przy salach prelekcyjnych. Pojawiła się ona dopiero w sobotę - przyczyną były problemy techniczne. Nie ukazał się także, z tego samego powodu, konwentowy fanzin The Falkon Times. Braku miejsca także nie stwierdzono - organizatorzy udostępniali do spania sale prelekcyjne, więc nikt nie musiał nocować w ciasnocie.

Jaki był więc tegoroczny Falkon? Organizacyjnie bardzo dobry - podziw budzi umiejętność zapanowania nad tak wielką ilością osób. Prywatnie jednak odebrałem go nieco gorzej, niż poprzednie. Nie wiem dlaczego - może właśnie przez to, że wielkość imprezy przeszkadzała w integrowaniu się społeczności graczy? A może przez to, że trzeci z kolei Falkon odarty był z delikatnej mgiełki nowości? Na poprzednich edycjach znałem jedynie kilka osób, poza tymi, z którymi przyjechałem. Teraz kilkadziesiąt. Więc zadziałała pewnie zasada "następnego konwentu" - ciężko zaskoczyć czymś nowym. Choć z drugiej strony to był Falkon, porządnie zorganizowany konwent. I nie wyobrażam sobie, bym za rok nie pojechał do Lublina. Warto.


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 5 / 6

Komentarze


~Zast. Red. Nacz.

Użytkownik niezarejestrowany
    The Falkon Time
Ocena:
0
Nie udało się nam uruchomić żerzącznika konwentowego (Tfu, błąd i to nie jeden , bierzącznika- przyp. Red. Nacz.) z powodu odebrania nam komutera przez jakichś zbirów.

Wszelkie artykuły były już przygotowane przed zjazdem jak przystało na gazetę o bierzących wydarzeniach.

Nawet mieliśmy konkursy z nagrodami..., miało zostać pokazane super opowiadanie wyjmujące z butów, miało być coś o filmach.. hlip.

W przyszłym roku nie zrobimy gazetki na przekór prośbom. O! Niech sobie nie myślą. (ONI nie myslą - przyp. Red. Nacz).

Krótszy o stopę straconej w gosowaniu dwiema nogami...
01-12-2003 10:18

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.