» Relacje » Opowieści o Pyrkonie

Opowieści o Pyrkonie


wersja do druku

Czyli relacja z Pyrkonu 2010

Redakcja: Michał 'M.S.' Smętek

Opowieści o Pyrkonie
Dawno, dawno temu, kilka dni po odejściu zimy, w krainie wszem z koziołków i pyr słynącej odbył się sabat ogromny. I choć sam tam byłem i piwo jedynie legalnie w knajpie piłem, to jako pojedynczy nieborak nie mogłem przecie zobaczyć wszystkiego na własne oczy. Stąd opowieść moja często z bajań przyjaciół moich czerpie, chciałbym więc wszystkim za nie z góry z podziękować.

A teraz na poważnie – tegoroczny Pyrkon był rzeczywiście dużą imprezą, którą ciężko byłoby ogarnąć samemu. Liczbą uczestników przynajmniej dorównał ubiegłorocznej edycji, i to pomimo pewnej liczby osób, które z powodu negatywnych doświadczeń nie zdecydowały się zaryzykować w tym roku. Dla tych, którzy sami nie pamiętają, krótkie przypomnienie – choć Pyrkon 2009 był konwentem obfitującym w atrakcje, był też niesamowicie przeludniony, spanie na pełnych imprezujących uczestników korytarzach okazało się normą, a kiepski stan sanitarny i traumatycznie gargantuiczna kolejka do akredytacji dopełniała wrażenia ogólnego nieporządku. Nic dziwnego, że zepsuło to zabawę co bardziej pechowym i wrażliwych uczestnikom.

Gdy usłyszałem, że lokalizacja nie uległa zmianie w tym roku, zacząłem się niepokoić. Czy Pyrkon nie zawali się pod własnym ciężarem? Potem jednak okazało się, że wynajęto także trzecią szkołę, co generalnie wyszło konwentowi na dobre.


Akredytacja


Po ubiegłorocznej wpadce z gigantyczną kolejką, w tym roku podjęto szereg wysiłków mających poprawić sytuację. Niewątpliwie świetnym pomysłem była możliwość wcześniejszej akredytacji w Warszawie i Poznaniu. O ile wczesne (już o 12.00) otwarcie stanowisk w budynku C na pewno trzeba zaliczyć na plus, to część uczestników, którym nie udało się doczekać odhaczenia przed przeniesieniem jej do budynku B i później także A, musiała stać w nowych, także niemałych, kolejkach niejako od początku. Niektórzy w piątkowe popołudnie spędzili w kolejce nawet dwie godziny. Twórcy programu i inne uprzywilejowane grupy akredytowane były (przynajmniej w budynku B) od ręki, nie musieli więc stać w niekrótkiej odrębnej vipowskiej kolejce jak w roku ubiegłym.


Lokacja i obsługa


Wspomnianą już nowością był budynek C, odległy od głównej szkoły o jakieś 400 metrów (w dotarciu pomagała zgrabna mapka z okładki informatora, zabrakło mi jednak rzeczywistych drogowskazów, które ułatwiłyby znalezienie zarówno owego budynku, jak i pobliskiego Fortu, w którym odbyła się część LARPów). Konwent dysponował w gmachu C kilkoma salami, w których odbywał się między innymi cały blok RPG, a które nocą służyły za dodatkowe sleep roomy ze ściślej przestrzeganą ciszą nocną, oraz ogromną aulą, która bez problemu mieściła nawet najpopularniejsze punkty programu. Większa ilość miejsc do spania przełożyła się także na standardy w budynku B – choć niektórzy spali na korytarzach, warunki generalnie były znacznie lepsze niż w ubiegłych latach. Również sam podział na szkołę B (bardziej imprezową) i C (cichą) był korzystny dla uczestników o różnych oczekiwaniach.

Choć generalnie dodanie kolejnego budynku podziałało bardzo pozytywnie, miało też swoje minusy. Odległość między gmachami utrudniała równoległe uczestnictwo np. w bloku RPG i literackim; standardowym widokiem byli zdyszani, przemoczeni z powodu niesprzyjającej aury słuchacze, spóźniający się na prelekcje. Poza tym rozbiciu uległa nieco dusza konwentu – radosny klimat masy pozytywnie zakręconych ludzi, przebranych na larpy czy pokazy, nie dotarł do odległego i nieco ponurego w konsekwencji budynku C. Być może zamiast bloku RPG przenieść można było blok anime czy (z natury dłuższe) larpy? W tym jednak przypadku ciężko mi dywagować. Kończąc wątek trzeciego budynku: była to niezbędna proteza, udanie łatająca ubiegłoroczne niedostatki. Niewątpliwie jednak wymarzonym rozwiązaniem byłoby przeniesienie konwentu w miejsce, które pomieściłoby wszystkie atrakcje w jednym miejscu.

Na duże uznanie zasługuje obsługa. Ochrona, której przypadła nieco niewdzięczna (przy kiepskiej pogodzie i długich rękawach uczestników) rola kontroli konwentowych opasek na nadgarstek, była miła i kontaktowa. Poza tym, korytarzy budynku B nie pozostawiono jak kiedyś samym sobie, regularne spacery ochrony i kulturalne prośby o odpowiednie zachowanie wystarczyły, by zbić poziom imprezowania do akceptowalnych poziomów. Jeżeli chodzi o legendarne pyrkonowe toalety, to choć wciąż można było trafić na odrażający nieporządek, były jednak regularnie sprzątane. Nie lepiej niż do tej pory wyglądały prysznice. Zawsze chciałoby się więcej, ale krok w dobrą stronę został poczyniony.

Na Pyrkonie stawiły się rzesze przedstawicieli księgarń, sklepów i wydawców. Niektórzy dysponowały swoimi salami, inni rozstawiali się na korytarzach. Na ich obecności skorzystali także uczestnicy: szczególnie przypadły mi do gustu działania Kuźni Gier, która przygotowała dla klientów specjalną loterię, świetne prelekcje, sesje RPG oraz prezentacje swoich gier planszowych i karcianych. Poza tym, można tez było kupić gry, książki, komiksy, a nawet koszulki czy prowiant. Niezwykle praktyczną ciekawostką okazał się punkt odbioru pizzy: dostawca sygnałem telefonicznym informował klienta o dotarciu zamówionego dania, które czekało na niego u wysłannika restauracji koło wejścia.


Program


Zanim jednak zacznę o programie: pewnym błędem jest według mnie brak nazwisk w tabelce w informatorze – informacja ta jest często istotniejsza niż sam tytuł atrakcji. Trudno mi zresztą wypowiadać się o ogólniej na temat pyrkonowych prelekcji. Te, które udało mi odwiedzić (a więc głównie spod znaku gier fabularnych), zaliczam do udanych; jak już wspomniałem, odległość między budynkami zniechęcała do częstych zmian śledzonych bloków. O pozostałych blokach słyszałem jednak raczej pozytywne opinie, niewiele było tzw. zapchajdziur, charakterystycznych dla co mniej atrakcyjnych terminów na większości konwentów. Frekwencja dopisywała, przez co na niektórych punktach programu sale były przepełnione. Pyrkonowi nie udało się jednak uniknąć klątwy pierwszych i ostatnich godzin konwentu: w piątek w pewnym momencie byłem jedynym słuchaczem bardzo ciekawej prelekcji (potencjalni chętni zapewne stali jeszcze w kolejce), niedzielny program zaś w dużej mierze posypał się na skutek niestawienia prowadzących. Wiem, że wina nie leży po stronie organizatorów, którzy starali się z pewnymi sukcesami łatać program, ale mimo to trzeba zaliczyć tę sytuację jako minus Pyrkonu 2010. Być może dałoby się zapobiec tego typu sytuacjom, przygotowując kilka rezerwowych punktów programu?

Pyrkon licznie odwiedzili pisarze i pisarki: zdaje się, że z zapowiedzianych prawie 40 gości jedynie kilkorgu nie udało się dotrzeć. Poza tradycyjnymi spotkaniami autorskimi, uczestniczyli oni także w ciekawych panelach i prelekcjach, a sporą część spotkać można było także po godzinach w restauracji hoteliku Cezamet. Na pewno była to duża atrakcja dla miłośników polskiej fantastyki.

Najbardziej Pyrkon błyszczał chyba pod względem LARPów. Po raz pierwszy odbył się ogólnopolski turniej, podczas którego wyłoniono najlepszego gracza, scenarzystę i zespół prowadzących. Złote Maski okazały się dużym sukcesem, a mimo liczby rozgrywek i tak nie brakowało chętnych uczestników. Duży szacunek należy się także ekipie sędziów i organizatorów, którzy turniejowi poświęcili cały konwent. Duże brawa!

Znacznie gorzej na Pyrkonie wypadły sesje tradycyjnych RPG. W ubiegłych latach pograć można było w PMMie czy Orient Expressie, tym razem jedyną skoordynowaną akcją były otwarte sesje, zapewnione przez Kuźnią Gier i innych wydawców. Choć do dyspozycji prowadzących oddano pokoje hotelowe, konwent pod tym względem wypadł nieco blado. Impreza pokroju Pyrkonu mogłaby spróbować aktywnie przyciągać prowadzących, nie uzależniając się od zewnętrznych grup, które czasami coś zorganizują (jak na poprzednich edycjach), a czasami nie.

Dobrze spisał się Games Room. Ilość gier i jakość obsługi zasługiwała na uznanie, choć momentami przydałoby się jeszcze więcej miejsca. W odrębnej sali odbył się szereg turniejów. Na gości czekały też licytacje gier, podczas których można było uzupełnić domową biblioteczkę np. zestawem do najnowszej edycji Warhammer Fantasy Roleplay w bardzo korzystnej cenie. Fanom gier bitewnych oddano do dyspozycji sporą salę, co pewnie zaspokoiło ich potrzeby. Na Pyrkonie odbywały się także dwa bloki konkursów oraz fajnie zorganizowane kalambury, co w połączeniu z dobrze zorganizowanym konwentowym sklepikiem stanowiło sporą atrakcję.


Podsumowanie


Pyrkon uniknął największych mankamentów z ubiegłego roku – było porządniej, czyściej i bezpiecznie. Poprawa sytuacji była możliwa głównie dzięki wykorzystaniu kolejnej szkoły, co tym bardziej uwidoczniło jednak konieczność nowej koncepcji. Tegoroczne rozwiązanie miało swoje mankamenty, ucierpieli przede wszystkim uczestnicy biegający między budynkami z prelekcji na prelekcję oraz konwentowy klimat. Pozostałymi wadami (kiepska pogoda czy niedzielne dziury w programie) trudno obciążać organizatorów. Pyrkon 2010 był świetnym konwentem, a wszystkie osoby zrażone ubiegłorocznym nieporządkiem powinny dać kolejnym edycjom jeszcze jedną szansę.

Pyrkon ma niesamowity potencjał, stał się okrętem flagowym polskiego fandomu. Może uda się w końcu zmienić siedzibę na dorównującą randze imprezy? Tak czy inaczej, za rok wiosnę także będę witał właśnie w Poznaniu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.0
Ocena recenzenta
7.92
Ocena użytkowników
Średnia z 40 głosów
-
Twoja ocena
Konwent: Pyrkon 2010
Od: 26 marca 2010
Do: 28 marca 2010
Miasto: Poznań
Strona WWW: www.pyrkon.pl
Cena: 30 pln
Noclegi: sale wspólne, hotel

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.