» Relacje » Polcon 2011

Polcon 2011


wersja do druku

Perfekcyjna niedoskonałość

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

Polcon 2011
Nie można wstąpić dwa razy do tej samej rzeki. Tym bardziej nie da się zorganizować dwóch takich samych Polconów. Formuła konwentu zakłada zmienność i autonomię jego twórców. Druga Era, klub organizujący tegoroczną edycję, do tradycyjnych składników Polconu (nagroda Zajdla, goście z zagranicy, nastawienie na literaturę) dołożyła doświadczenia Pyrkonów (rozwinięta oferta dla graczy, większa otwartość na nowych uczestników). Czy połączenie dwóch żywiołów konwentowych tym razem zdało egzamin?

Lokalizacja konwentu była taka sama jak w przypadku Pyrkonu. Pomimo nieco mniejszej planowanej frekwencji, hale Targów Poznańskich po raz kolejny sprawdziły się jako duży obiekt, mogący pomieścić wielu konwentowiczów. Rozszerzono przestrzeń poświęconą planszówkom, literaturze i erpegom. W sąsiedztwie budynków programowych, na dużym dziedzińcu zlokalizowano sklepy, akredytację i ogródek piwny. Sale prelekcyjne i gralnie (komputerowa, karciankowa i planszówkowa) były umieszczone blisko siebie. Sierpniowe upały i konwentowy tłok były całkiem znośne za sprawą klimatyzacji. Kłopoty robiły się jedynie wtedy, gdy klimatyzacja zawodziła. Dzięki małym odległościom, w odróżnieniu od poprzednich dwóch Polconów, przestawienie się pomiędzy graniem a prelekcjami było wyjątkowo łatwe.

Trochę gorzej sprawy wyglądały w szkole noclegowej, gdzie z powodu remontu zamknięto kilka z zaplanowanych wcześniej sal. Z drugiej strony mityczny, pyrkonowy ścisk noclegowy był w tym roku wyjątkowo łagodny. Wszystkie budynki konwentu były dobrze oznaczone i dozorowane przez ochronę konwentową, dzięki czemu wchłanianie programu odbywało się bez kłopotów. W obu lokalizacjach działały minibary (plus stacjonarny punkt odbioru i zamawiania pizzy), czynne długo i oferujące kanapki oraz napoje w dość przystępnych cenach. Jeśli komuś taki standard nie wystarczał, w okolicy można było łatwo znaleźć kilka restauracji o różnym poziomie cenowym. Klub konwentowy, w którym kwitło życie nocne, sprawdził się całkiem dobrze, pomimo sporego tłoku.


Okiem erpegowca

Życie nocne było jednak tylko dodatkiem do programu dziennego. Oprócz dwóch nitek prelekcji erpegowych (około dziesięciu spotkań dziennie w każdej z nich), można było wziąć udział w sesjach i w larpach. W wypadku erpegów system tablicy z zapisami działał kiepsko, bo większość rozegranych sesji nie była rejestrowana. Kuźnia Gier i Portal przygotowały sesje związane ze swoimi produktami (głównie Wolsung i Neuroshima), ale ich konkretne godziny nie były umieszczone na tablicy. Z drugiej strony, ktoś, kto nie dał się zniechęcić i pofatygował się na wieczorną odprawę przedsesyjną (codziennie około godz. 22:00, zgodnie z programem), mógł wziąć udział w jednej z blisko dwudziestu rozgrywek.

Dzięki inicjatywie Orient Express, Portalowi i niezrzeszonym MG, konwentowicze mogli też "pyknąć" w gry spoza głównego nurtu (m.in. In Spectres, Hell 4 Leather, Fiasko, Dogs in the Vineyard). W szkole noclegowej udostępniono też gralnie nocne, które cieszyły się powodzeniem. Drobnym minusem był brak zapowiadanej wcześniej premiery gry Krew i Honor (Portal). Wpadkę tę zrekompensowało mi spotkanie z wydawnictwem Galmadrin (planującym m.in. publikację po polsku systemu Ars Magica i autorskiego dodatku do ZC2010). Na plus erpegowy zaliczam też barwną i "pomysłogenną" prezentację systemu Idee Fixe.

Trudno mi za to ocenić jakość programu larpowego, bo niespecjalnie znam się na tej odmianie fantastyki. Zauważyłem tylko, że część zapisów na larpy świeciła pustkami. Tradycyjnych larpów, osadzonych w światach erpegowych, prawie nie było. Zamiast nich dużo łatwiej było zagrać w autorskie historie, w klimatach komicznych, baśniowych i onirycznych. Miłośnicy poważniejszych fabuł zawsze mogli wziąć udział w jeep-formach wiążących się z poważniejszą tematyką i bardziej intensywnym przeżyciem emocjonalnym (zwanych przez niektórych "żyletkowym").

Dużo większą frekwencją niż larpy cieszyły się prelekcje erpegowe. Obie sale związane z tą tematyką dzielił pewien dystans (kłopotliwy, bo spacer zabierał kilka minut), co nie zaszkodziło specjalnie ich popularności. Byłoby jednak wygodnie, gdyby cały program erpegowy zgrupować w jednym miejscu. Klasyczne elementy programu (spotkania z wydawcami, prezentacje nowych systemów) trzymały zwykły, przeważnie wysoki poziom. Prelekcje ogólne, almanachowe były dużo bardziej zróżnicowane pod względem doświadczeń prowadzących. Malejąca jednorodność fandomu erpegowego była bardziej widoczna niż w przypadku Awangardy.

Klasyczne porady sprzed kilku lat (kilka stron pamiętnika postaci, ścisła kontrola Gracza nad postacią, nacisk na immersję i brak dystansu do fabuły sesji) budziły we mnie wrażenie, że dla niektórych prelegentów czas się zatrzymał. Alternatywne podejścia do prowadzenia narracji (choćby przekazywanie opisów w gestię graczy, nacisk na mechanikę) bywały nazywane "nieprawdziwym erpegie". Niespecjalnie mnie to rusza, ale widać, że istnieje rozdźwięk pomiędzy doświadczeniami fandomu elektronicznego a konwentowego. Następnym razem, gdy będę miał ochotę zagrać w coś na konwencie, wezmę to pod uwagę.

Różnice w doświadczeniach były dla mnie mniej istotne niż chaos komentarzy i pytań. W kilku przypadkach brak przygotowania u prowadzących i brak kontroli dyskusji doprowadził do przekształcenia prelekcji tematycznej w Hyde Park erpegowy (tak było z prelekcją nt. Życia codziennego w RPG autorstwa Emi). Być może forma moderowanych paneli i otwartych dyskusji (znana z bloków literackich) sprawdziłaby się również w odniesieniu do erpegowców (krótki panel w niedzielę to trochę za mało). W ten sposób rola konwentów jako miejsca wymiany doświadczeń zostałaby wzmocniona.


Okiem czytelnika

Oprócz spotkań autorskich pisarze wzięli udział w dyskusjach panelowych o różnej tematyce (od ekonomii w SF aż po militaria w fantasy). Poziom był zróżnicowany i zależał od zaproszonych gości. Tradycyjnie już w kilku momentach można było pożałować poznania swojego idola na żywo. Chwilami moderacja mogłaby być trochę bardziej zdecydowana, bo skłonność do dygresji wydaje się być chorobą zawodową autorów fantastyki.

Nawet jeśli nikt nie ma zbyt wielu dygresji, to i tak limit trzech autorów-dyskutantów to troszkę za dużo jak na godzinne spotkanie. W efekcie część paneli zostawiła we mnie wrażenie niedosytu. Świetnie rozumiem, że forma dyskusji panelowej zakłada otwartość, ale w kilku wypadkach przydałoby się też kilka słów wprowadzających w tematykę (np. przed dyskusją o SI warto wspomnieć o podziale na mocną i słabą, dorzucając też kilka słów na temat koncepcji Kurzweilla). Tego rodzaju wprowadzenie świetnie organizuje dyskusję, co widać na przykładzie panelu-prelekcji Anny Brzezińskiej na temat recenzowania książek. Jeśli dodać do tego dobrą moderację, to spotkanie ma szansę stać się obustronną dyskusją a nie jedynie okazją do prezentacji swoich poglądów. Gdybym miał wskazać wzorzec prelekcji z częścią dyskusyjną, to wybrałbym właśnie ten punkt programu.

W pozostałej części bloku literackiego, proporcje SF do fantasy były z grubsza wyrównane. Małą ilość tolkienaliów trochę zrekompensowały mi dobre prelekcje na temat mitologii germańskiej, rumuńskiej i korzeni fantasy. Panele związane z SI i naukowością SF przeplatały się z dyskusjami na temat zmian w percepcji i aktualności średniowiecza. Pat Cadigan (gość zagraniczny, współtwórczyni klasycznego cyberpunka na równi z Gibsonem i Sterlingiem) przeprowadziła też warsztaty literackie. Pomimo różnic kulturowych (inne postrzeganie roli pisarza, bariera językowa) było to dość ciekawe doświadczenie.

W odróżnieniu od paneli, prelekcje popularnonaukowe były na ogół dużo bardziej treściwe jeśli chodzi o warstwę merytoryczną. Obie prelekcje na temat trucizn zebrały pełną salę, podobnie jak prezentacja na temat profilowania psychologicznego. W kilku wypadkach publiczność była tak liczna, że dostępne sale (jedna całkiem duża) pękały w szwach. Być może warto pomyśleć o zamianie miejscami jednej nitki naukowej i programu, który odbywał się na aulach. Prestiż i ego pisarzy są dla mnie mniej istotne niż dopasowanie warunków do oczekiwań uczestników. Prawie w ciemno można zakładać, że tytuł prelekcji zawierający słowa kluczowe (psychologia, trucizny, horror, erotyka, wampiry) przyciągnie sporą grupę fanów.


Okiem gracza

Ostatnim elementem programu Polonu, na który zwróciłem uwagę, były punkty związane z grami planszowymi i komputerowymi. Tradycyjny blok planszówek (czyli Games Room) wypadł tak sobie. Brakowało mi większej ilości gier ciężkich i nowości. Gry imprezowe cieszyły się popularnością, ale w kilku momentach brakowało wolnych egzemplarzy klasycznych tytułów konwentowych (Jenga, Prawo Dżungli). Oprócz głośnych turniejów (eliminacje Mistrzostw Polski w Carcassonne), turnieje nie wyróżniały się niczym szczególnym. Dobrze wypadły za to pokazy gier logicznych i produktów wydawnictwa Portal. Jak co roku na Polconie, bitewniakowcy (turniej WH 40K, sporo imprez promujących Flames of War) i miłośnicy karcianek (w tym roku duża impreza sceny World of Warcraft) też mieli swoje osobne sale. Otwarte pokazy i turnieje NS Tactics były kolejną okazją na znalezienie sobie nowego bzika

Miłośnicy rozrywek prehistorycznych mieli za to do dyspozycji Retrogralnię, czyli miejsce, w którym można pograć w tytuły z młodości (własnej lub rodziców). Twórcy gier komputerowych przygotowali też prelekcje związane ze swoją branżą, zebrane w osobnej nitce programu. Jeśli ktoś myśli o karierze twórcy gier komputerowych, to Polcon 2011 był okazją na zdobycie doświadczeń od twórców gier przeglądarkowych, indie i innych mniejszych projektów. Była też okazja na kontakt z głównym nurtem growym, za sprawą serii spotkań z twórcami serii Two Worlds.

Miłośnicy innych zastosowań ludologii mogli też posłuchać m.in. Michała Mochockiego na prelekcji dotyczącej trendów w edukacji i działalności pozarządowej związanych z grami komputerowymi.


Okiem uczestnika

Zróżnicowany program to jedna z największych zalet Polonu. Nawet jeśli pewne bloki prelekcyjne były trochę słabsze (erpegowy), to dość łatwo było znaleźć sobie rozrywkę w innym miejscu. Program nie był tak naładowany "hiciorami" jak ten z Awangardy, ale i tak nie mogłem narzekać na nudę. Na tle dobrych prelekcji, konkursy które widziałem (nt. Świata Dysku, serialu Life on Mars i serii Fallout) pozostawiały trochę do życzenia. We wszystkich przypadkach przydałyby się: przejrzenie i kategoryzacja pytań pod względem trudności oraz zwiększenie liczby pytań o logikę wydarzeń kosztem numerologii (numer tablic rejestracyjnych samochodu jednego z bocznych bohaterów to trochę przesada). Drugą wadę programu stanowiły luki i zmiany w harmonogramie. Nie było ich zbyt wiele, ale za to dotyczyły prelekcji budzących powszechne zainteresowanie (korzenie SF, seriale).

Nagrody w sklepiku konwentowym (system waluty konwentowej jako nagród) były zróżnicowane. Niestety, erpegowcy i fani gier komputerowych mieli dla siebie trochę mniej skarbów niż miłośnicy literatury. System wykładania nagród (regularne dostawy zamiast jednego rzutu) był dobrze pomyślany i nawet w niedzielę można było znaleźć perełkę (pod warunkiem otwartości np. na książki popularnonaukowe Zygmunta Baumana lub nową edycję Zewu Cthulhu).

Drobne wpadki programowe (nie zawsze zależne od orgów) i tłok w kilku salach nie popsuły mi frajdy z konwentu. Niezależnie od preferowanej odmiany fantastyki, Polcon 2011 można uznać za bardzo dobry konwent. Dla mnie była to świetna okazja do rozwijania własnych "szajb" fantastycznych, spotkania znajomych i znakomity sposób na spędzenie czterech wolnych dni.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


8.0
Ocena recenzenta
8.53
Ocena użytkowników
Średnia z 19 głosów
-
Twoja ocena
Konwent: Polcon
Od: 25 sierpnia 2011
Do: 28 sierpnia 2011
Miasto: Poznań
Strona WWW: polcon2011.pl/
Typ konwentu: fantastyczny



Czytaj również

Polcon 2017
Grunt to atmosfera
- recenzja
Puchar Mistrza Mistrzów 2016 Polcon
Trening Czyni Mistrza
Polcon 2013
O Kolejkonie słów kilka
- recenzja
Polcon 2012
- recenzja

Komentarze


~Mithrandir

Użytkownik niezarejestrowany
    gry computerowe "głównego nurtu"
Ocena:
0
Z "uznanych" i znanych firm byli też przedstawiciele Techlandu i TheFarm51. Więc nie przesadzajmy, że było tylko o małych firmach.

Zresztą te "małe" firmy niedługo zabiorą się za wykupywanie tych większych jak jeszcze rok-dwa sprawy będą stały jak teraz :)
12-09-2011 17:32
Ezechiel
   
Ocena:
0
@ Mithrandir

Dzięki! Nie siedziałem za długo na grach, więc Twoja opinia jest bardzo cenna.
13-09-2011 13:31

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.