» Relacje » Relacja: Polcon 2007

Relacja: Polcon 2007


wersja do druku

Rewelacji nie było...

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski
Ilustracje: Łukasz 'big_end' Laskowski

Relacja: Polcon 2007
Rewelacji nie było. A miały być. Polcon promowano od samego początku jako nową jakość i również od samego początku zderzał się on z bardzo ostrą krytyką ze strony środowisk fanowskich. Narzekano na wysoką cenę akredytacji, brak zniżek dla wszystkich tych, którzy normalnie je otrzymują, na "Warsiawkę"... Na wszystko. Użytkownicy internetowych serwisów z upodobaniem podgryzali organizatorów, ale pomimo kiepskiego startu, sytuacja zaczęła się prostować na parę miesięcy przed "godziną zero". Genialne zagrywki PR-owe koordynatora, szeroka kampania medialna i ciągłe "przypominanie o sobie" ściągnęły na konwent blisko dwa tysiące dwieście osób. Co ciekawe, większość z nich to bynajmniej nie stali bywalcy konwentów. Oznacza to, że organizatorom udało się zrealizować naczelne założenie – rozpropagować fantastykę i trafić do nowego odbiorcy.

Jednak bardziej doświadczeni konwentowicze mogli opuścić teren imprezy zdegustowani. Uczestnikom nocującym na terenie Polconu kazano płacić za zbiorowe sale noclegowe, gdzie miały na nich czekać polowe łóżka i ochroniarz pilnujący, aby nikt bez przepustki nie przechadzał się po noclegowniach. Na miejscu okazało się, że ci, którzy zapłacili, wyrzucili swoje pieniądze w błoto. Nie dość, że owych obiecanych polówek nie było prawie wcale (w dwóch dużych salach naliczyłem dwa łóżka), nie dość, że każdy mógł bez przepustki wejść do skrzydła noclegowego, to na dodatek obiecany ochroniarz nie raczył się pojawić. Tutaj organizatorzy otrzymują wielkiego minusa. Uczestników nie powinno się oszukiwać, albo chociaż po zajściu przeprosić za
dezinformację. Na dokładkę po konwencie kazano uczestnikom samodzielnie poskładać porozrzucane po noclegowniach materace i łóżka oraz posprzątać po co bardziej niechlujnych kolegach z sali. No i wyrzucono ich na korytarz z całym bagażem w niedzielę rano, choć przyjęło się, że sale noclegowe czynne są aż do zamknięcia ostatniego punktu programu imprezy lub przynajmniej do chwili, gdy wszyscy zdążą się spakować i wynieść.

Również przeniesienie konwentu ze standardowych szkół do hotelu nie każdemu było w smak. Jednym przypadło takie rozwiązanie do gustu – wreszcie można było powiedzieć o godnej lokalizacji dla tak wielkiej i prestiżowej imprezy. Z drugiej strony – w nowoczesnym i eleganckim hotelu prysł czar "undergroundowych" spotkań fanów. Ale taka jest cena postępu.

Konwentowy bufet okazał się farsą. Obiecywano przyjazne ceny i szeroki asortyment, które to miały zniechęcić uczestników do opuszczania hotelu na czas posiłków. Nie dość, że co bardziej lubiane dania (kiełbaski z grilla i kanapki) rozchodziły się na tyle szybko, że mało kto mógł ich zakosztować, to jeszcze ich ceny pozostawiały wiele do życzenia. Miały być przystępne, a okazało się, że niewielka pieczona kiełbaska kosztuje osiem złotych, a kanapka z szynką i zieleniną – pięć. Obu dań zaczynało brakować już wczesnym popołudniem. Co gorsza, nawet jeśli uczestnik zniechęcił się już do bufetowych cen, nie miał wielu alternatyw. Konwent odbywał się z dala od centrum Warszawy, stąd w pobliżu nie było prawie żadnych jadłodajni. Do najbliższego fast fooda trzeba było przejść lub przejechać autobusem prawie dwa kilometry. Pozostawał sklep spożywczy, ulokowany całkiem niedaleko, ale i tu organizatorzy zastrzegli na swojej stronie internetowej, że wnoszenie na teren hotelu jedzenia z zewnątrz wymyka się poza ramy hotelowej etykiety i patrzy się na to krzywo.

Pod punkty programu przygotowano wielkie sale, które wietrzono w każdej przerwie. Nie istniał więc odwieczny problem zaduchu na gromadzących większe liczby słuchaczy prelekcjach. Dodatkowo, sale były wyposażone w nagłośnienie i rzutniki, choć zabrakło wygodnych tablic szkolnych. Również przestrzeń games roomu nie pozostawiała wiele do życzenia – dla planszówek przeznaczono wielką salę, sąsiadującą z jeszcze większą halą dla bloku gier bitewnych. Tutaj również nie pojawiał się problem ścisku czy zaduchu.

Przejdźmy do programu imprezy, który prezentował się bardzo okazale. Pogrupowano go w dziewięć głównych bloków, do każdego z nich przyporządkowano odpowiednią salę. Poza tym odbyły się turnieje gier bitewnych, planszowych, zabawy z pneumatyczną bronią Air Soft Gun, LARPy oraz wiele innych atrakcji, które trudno wymienić. Każdy miłośnik fantastyki mógł w programie znaleźć coś dla siebie. Wielbiciele literatury mieli zapewnione spotkania z wieloma pisarzami, w tym zagranicznymi, i całą masę prelekcji. Fani komiksu mogli posłuchać o swoim hobby, spotkać się z wydawcami i autorami. Miłośnicy gier komputerowych otrzymali do dyspozycji bardzo przestronny play room, pełen nowoczesnych laptopów i sieciowych gier. Fani Star Wars mogli posłuchać o swojej ulubionej sadze filmowej (i nie tylko) oraz zrobić sobie zdjęcia z polskimi szturmowcami i rycerzami Jedi.

Ja natomiast skoncentrowałem się na bloku gier fabularnych. Odbyło się w jego ramach sporo punktów programu, w tym warsztatów, prezentacji czy paneli dyskusyjnych. Szczególnie godna odnotowania jest prelekcja Jacka 'vanderusa' Dworzyckiego "Ja chcę... strzelbę na słonie!", podczas której prelegent rozprawił się raz na zawsze z pomysłem wprowadzania do sesji Zewu Cthulhu jakiejkolwiek broni palnej. Poprowadzona z humorem, "wychowawcza" i wciągająca od pierwszej minuty. Również prelekcja z dyskusją dotycząca etyki w RPG przygotowana przez Joannę 'Ysabell' Filipczak i Marcina 'Ezechiela' Zaroda zasługuje na pochwałę, jako świetna pod kątem argumentacji lekcja faktycznie słusznego sposobu grania w RPG - takiego, w którym najważniejsza jest wspólna zabawa wszystkich grających.

Minus natomiast wędruje do Sylwestra 'ORTHa' Wróbla za nieudaną próbę prezentacji erpegowego uniwersum Warhammer 40K: Dark Heresy. Autor, nie wiedzieć czemu, poprowadził prelekcję o grze, o której nic nie wiadomo i mówił przez zaledwie piętnaście minut, po czym spotkanie zmieniło się w nudną nasiadówkę z luźną rozmową "słuchaczy" w tle. Nie robi się prelekcji o czymś, o czym niewiele wiadomo. Zawiodłem się.

Na niezbyt wysokim poziomie stały konkursy niezwiązane z konkretną wiedzą fantastyczną, takie jak kalambury czy konkurs muzyczny. W dużej mierze były one organizowane przez osoby, które nigdy wcześniej nie brały udziału w tego typu zabawach. Sam fakt, że podczas "pokazywanek" organizatorzy kazali sformować drużyny czteroosobowe (zamiast tradycyjnie trzyosobowych) budził zdziwienie. Na dodatek zaserwowano bardzo niewyważone pod względem trudności hasła, a konkurs prowadzono powolnie, nie można było w jego trakcie na bieżąco śledzić punktacji, a organizatorzy nie zawsze sądzili uczestników według tego samego regulaminu, który, nota bene, zmieniał się w trakcie zabawy. Konkurs muzyczny natomiast połączono z kalamburami, co okazało się zupełnym fiaskiem. Zwłaszcza, że drużyny dobierane były zupełnie losowo, co skutecznie uniemożliwiało zabawę w jakiekolwiek pokazywanie. Na dodatek, kiedy skończył się czas przeznaczony na ten konkurs, nagrody otrzymało uwaga... pierwsze osiem osób! Cóż za nietypowe rozwiązanie, któż by się spodziewał takiego finału!

Całe szczęście, że nagrody były wartościowe, więc czasem rekompensowały pokonkursowe zażenowanie. Zwycięzcy poszczególnych zabaw otrzymywali specjalne banknoty, które w konwentowym sklepie mogli wymieniać na nagrody rzeczowe. Te niestety już po pierwszym dniu zostały tak precyzyjnie przebrane z najlepszych pozycji, że trudno było znaleźć coś ciekawego. Może warto byłoby codziennie rano dokładać na półki parę interesujących rzeczy, aby niedzielni zwycięzcy też coś dla siebie wygrzebali?

Bardzo ciekawym zagraniem było wynagradzanie zwycięzców wolnych gier w games roomie. Co jakiś czas koordynator sali gier przechadzał się między stołami i oferował grającym konwentowe banknoty dla tego, kto wygra. W ten sposób, nie biorąc nawet udziału w konkursach, można było wygrać nagrody. Do tego w pokoju gier odbyło się kilka dużych turniejów, dzięki czemu koordynatorzy bloku planszówek dostają ode mnie dużego plusa za swoją pracę i świetne efekty. Szkoda tylko, że games room zamykano przed dwudziestą drugą. Na szczęście, pozostała możliwość wypożyczenia gier na noc.

Chociaż pomysł zbierania obsługantów już podczas konwentu, bez ich wcześniejszego przygotowania, wydawał mi się zupełną abstrakcją, o dziwo wypalił. Gżdacze, czyli ludzie odpowiedzialni za techniczno-logistyczne funkcjonowanie imprezy, byli zawsze na swoim miejscu i sprawili się świetnie. Podczas każdej prelekcji prowadzący miał pod ręką jednego z nich, który był w stanie pomóc w razie problemów, które mogły wystąpić. Szkoda, że członków obsługi nie odróżniono osobnym kolorem koszulek, bo łatwo było ich pomylić z ubranymi w tradycyjną czerwień organizatorami.

W trakcie konwentu odbyły się dwie oficjalne imprezy dla uczestników. Pierwsza, w Paradox Cafe i druga, w studenckim klubie Proxima. O ile ta pierwsza w opinii uczestników nie była strzałem w dziesiątkę, o tyle druga okazała się nim na pewno! Długie "balety" do rana okazały się fenomenalnym sposobem spędzenia ostatniej nocy Polconu.

Pomiędzy hotelem a akademikami i innymi punktami wyznaczanymi "na zamówienie" kursowały specjalne autobusy warszawskiego klubu miłośników komunikacji miejskiej. Zabawne, odrestaurowane "ogórki" same w sobie dostarczały sporych wrażeń. Organizatorzy zadbali też o to, żeby konwentowicze mogli przyjść na Polcon z dziećmi. Funkcjonowała specjalna sala z opieką i atrakcjami dla najmłodszych. Udało się też otworzyć niewielkie targi popkultury. Szkoda tylko, że poza zwyczajnym asortymentem konwentowych sklepików nie można tam było znaleźć zbyt wiele (a "popkultura" to pojęcie jednak dość szerokie).

Siląc się na obiektywizm, mogę stwierdzić, że była to dobra impreza. Z wieloma wpadkami, ale atrakcyjna i udana. Jednak znaczące uchybienia oraz okłamanie uczestników w kwestii sal sypialnych nie mogą przejść w tej relacji bez echa. Rewelacji i owej "nowej jakości" próżno było szukać na tegorocznym Polconie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 3.5 / 6

Komentarze


starlift
    Ja sie ciesze:
Ocena:
0
ze na wymienienie wszystkich atrakcji i plusow zabraklo Ci miejsca, a minusy wyliczyles wszystkie.

Ocena punktowa imho za niska w stosunku do przekazanej trescie, ale ani ja obiektywny nie jestem, ani no, ten. No zgadzam sie z tekstem zasadniczo. Z ocena oczywiscie nie. :)

Natomiast z nowej jakosci - dla mnie nowa jakoscia byl rozmach tej imprezy. Oczywiscie wszystkim marzyl sie konwent idealny i bez wpadek, ale kazdy realnie myslacy org wiedzial, ze gladko nie bedzie. Niemniej ja osobiscie jestem cholernie zadowolony, z tego jak to wyszlo. Przy takim ogromie zadan nie mam osobiscie nic nikomu do zarzucenia, tym bardziej, ze wiekszosc wpadek, nie zalezala od nas i wyniknela dosc niespodziewanie.

Dzieki za relacje, mile slowa o games roomie i celne uwagi krytyczne. Ciesze sie, ze sie podobalo.

Natomiast z drugiej strony, bede uwaznie czytal Twoje relacje i sprawdze jaki jeszcze konwent dostanie 3.5. :>
10-09-2007 00:43
Ausir
    Ochrona
Ocena:
0
Ochroniarz w części noclegowej był, ale na 1 piętrze - tam, gdzie nocowałem ja. Natomiast poziomu -1 rzeczywiście niestety nikt nie pilnował.

Co do nagród, to widać jesteś bardzo wybredny - ja jeszcze w niedzielę o 15 widziałem w sklepiku konwentowym całkiem sporo rzeczy, na które miałbym ochotę, ale kredytów już zabrakło.
10-09-2007 00:52
starlift
    Re:
Ocena:
0
Ja zakupy robilem kolo 13-14. Mialem sporo kasy, nabralem rzeczy za 3 razy wiecej i musialem odkladac. Tez uwazam, ze beacon jest wybredny. :P
10-09-2007 01:04
beacon
    @Ausir
Ocena:
0
Obiecano mi, na forum, przez Orga, że ochroniarz będzie. Nie było go przy mojej i sąsiedniej sali sypialnej - taki fakt pozwoliłem sobie stwierdzić. A że na górze był - ok. Ale to i tak nie ratuje sytuacji, w której moje rzeczy leżały niepilnowane i mógł u mnie na sali spać kto chciał - nawet bez przepustki. No i zapłaciłem za nic. Czuję się, podobnie jak koledzy z sąsiedniej sali, oszukany.

Starlift - wielkie +1 za gier-room. I przy okazji: zyskałem stałego czytelnika ;) A to nie ja zgarniałem nagrody, o których piszę, tylko masa moich znajomych. I wszyscy się wkurzali, że półki są przebrane. Ale i tak jakoś nagród to kwestia subiektywna, więc nie ma co tu za bardzo debatować ;)
10-09-2007 01:05
Ausir
   
Ocena:
0
Zapewne chodzi o to, że w sobotę wieczorem wyszły już RPGi - co z tego, że było dalej sporo fajnych książek i komiksów :).
10-09-2007 01:11
starlift
    Re:
Ocena:
0
Trzeba bylo po pierwszej nocy mi powiedziec ze nie bylo ochrony. Kurde, gadalismy kupe czasu. By bylo po problemie.

Co do nagrod. Dziwie sie narzekaniom. Dostajesz nagrody warte sporo kasy i sam wybierasz z 300 pozycji. I narzekasz, ze wczoraj byl wybor z 400. Porownaj to z innym konwetem gdzie dostajesz 3 ksiazki losowo wybrane i sa to 4 tomy jakiegos gownianego cyklu. Sorry, ale narzekanie mnie dziwi. Zwlaszcza, ze sam wybieralem nagrody w niedziele dosc pozno i nie wieidzialem za co sie lapac.

Ale moze mam za szerokie zainteresowania. :P
10-09-2007 01:21
~Bartosz 'Kastor Krieg' Chilicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Beacon, owszem - umowy nie dotrzymano. Ale "oszukano uczestników"? Miejże nieco umiaru w doborze określeń.

AFAIR na ca. dzień przed startem imprezy okazało się że Gromada ma w szkole hotelarskiej nie polówki, a kanadyjki, w dodatku ze dwie na krzyż nadawały się do użytku bo reszta stała w jakimś takim miejscu, że płótno zbutwiało. Nikt z Gromady tego nie sprawdził i to jest ICH fakap. Spadło na orgów konwentu, ale cóż.

W zamian za polówki były znacznie od nich wygodniejsze wojskowe materace. Spałem na nich cztery noce, nie narzekałem, na polówki bym nie zamienił.

Sytuacja z ochroniarzem jest podobna. Był z tego co pamiętam obiecany przez Gromadę jeden ochroniarz. I siedział. Tu Godryk powinien się wypowiedzieć, ale z tego co pamiętam, to chyba po prostu orgowie nie doszacowali zainteresowania salami noclegowymi i trzeba było otworzyć dolne sale które ochroniarza już nie dostały. Nic dziwnego, samo z siebie, gdy miano ciche nadzieje na pobicie 1,2k rekordu, a było ~2,2k ludzi.

Barek ssał i rzeczywiście ceny miał skandaliczne, wobec czego robiło się to, co robiło się na każdym innym konwencie. Spożywczak. Nie spotkałem się z sytuacją w której ktoś dostałby po łapach za wnoszenie żarcia, zwłaszcza via noclegownie, a sporą część konwentu ganiałem z "mikrofalówką" w uchu, coś bym z pewnością usłyszał. Także, niewygodnie, ale też do przeżycia.

Nową jakością były dla mnie wnętrza, sale, sama lokalizacja.

Nową jakością było dla mnie nagromadzenie fejmusa na metr kwadratowy konwentu i fajnych atrakcji.

Nową jakością był dla mnie konwent dwa razy większy od największych jakie dotąd odwiedziłem (Krakony '97 i '98).

Nową jakością był absolutny brak jakichkolwiek zgrzytów w programie, wszystko co wypadło / przesunięto było ogłoszone, rozplakatowane, wszystkie sale były udostępniane na czas (wiwat callsign "Ania GROMADA"!).

Nową jakością był świetnie komunikujący się Patrol, który wyłapywał np. pijaną rodzinkę wychodzącą z tarasu i eskortował ją, fachowo sobie przekazując, przez cały teren konwentu, gdziekolwiek nie popełzła - tylko dlatego nie wiecie o takich zajściach, że Żółci naprawdę spisali się na medal. Brawa dla Goro za koordynowanie całości, masz zdrowie stary :D

Nową jakością był wprowadzony na pełną skalę Konkretowy system kredytek - wypalił naprawdę fajnie.

Nową jakością były wszystkie ogólnointegracyjne pomysły, z wypadem do Proximy (darmowy wjazd z identem!) na czele.

Nową jakością było to, że nawet ludzie spoza fandomu, nawet przyprowadzona niemalże losowo "zielona" koleżanka, wszyscy mieli coś do roboty i mogli znaleźć dla siebie coś fajnego przez cztery dni i wyjeżdżali zrelaksowani, a nie wymęczeni (no, chyba że brali udział w PMM i zasiedzieli się potem przy stole, nie idąc gdzie powinni byli, jak niektórzy ;P)

Jak dla mnie, OMC najlepszy konwent ever. Na pewno najlepszy z "dużych" konwentów. Ale ultraserii pięciu Kłakonów, z których każdy zasługiwał dzięki unikalnej atmosferze na 5/5, nic jeszcze długo nie przebije.

Polcon: Mission Accomplished.
4+ / 5
10-09-2007 01:43
Xaric
    hmmm...
Ocena:
0
Relacja ciekawa choć wydaje mi się, że jakas taka mało treściwa. Ale to kwestia subiektywna. Zwróciłeś uwagę na istotne błędy - i bardzo dobrze. Nie wiem tylko czemu przesłoniły Ci one wizję całego Conu do tego stopnia, żeby tak zaniżyć ocenę. To trochę smutne. No cóż - odnośnie braku ochroniarza na parterze to rzeczywiście był spory błąd organizacyjny, ale zastanawia mnie, czemu nie zgłoszono nam takiego uchybienia... to po pierwsze, po drugie - na jak wielu konwentach ochroniarze pilnują sal sypialnych? z tego co się orientuję właściwie na żadnym (miłym zaskoczeniem był Pyrkon na którym funkcjonowała przechowalnia rzeczy cennych), więc czy to rzeczywiście takie ciężkie przewinienie właściwe głównie Polconowi? Oczywiście jak sądzę na tą opinię składa się też kilka innych wpadek :) Piszesz że bufet okazał się farsą (zresztą wszyscy tak piszą), że było drogo i w ogóle BE! A jednocześnie opisujesz sutuację w której już o wczesnych godzinach można było zauważyć brak dań. Więc skoro znikały tak szybko, to chyba nie było tak fatalnie? Opisujesz także wiele sytuacji "plusowych", piszesz (z wysiłkiem ale jednak:)) że impreza była udana, atrakcyjna i dobra, mimo wpadek. Jednak ocena tego nie wyraża. Co do prelekcji RPG, to przede wszystkim dziękuję za Twój udział i za uczestnictwo w konkursie na prelekcję warhammerową. Jestem naprawdę wdzięczny. Owszem poziom był różny. Orth mówił krotko, bo niewiele jeszcze można powiedzieć na temat WH40k RP, ale ze swojego planu prelekcji się wywiązał (linia wydawnicza i ogólny zarys), za co mu także dziękuję. Kilka innych prelek też mozna by różnie ocenić, ale generalnie blok RPG (biorąc pod uwagę warunki w jakich był przygotowywany) myślę że wypadł lepiej niz przeciętnie. Ale to oczywiście moje zdanie. Co do konkursów, zasady ustalają prowadzący i nigdzie nie jest powiedziane, że muszą się pokrywać z ogólnie przyjętym schematem, ale jeśli przez to konkurs przebiega chaotycznie to rzeczywiście przychylam się do Twojej opinii. Jako jeden z organizatorów mam wiele osobistych zarzutów odnośnie Polconu, jednak uważam edycję 2007 za bardzo udaną. Jeśli to nie była nowa jakość, to nie wiem co może nią być :) Pozdrowionka. Też będę śledzić Twoje relacje :)
10-09-2007 02:15
~Ostry

Użytkownik niezarejestrowany
    Się odechciewa...
Ocena:
0
...robić cokolwiek dla kogokolwiek. Naprawdę. Bo co można sensownie odpowiedzieć na zarzuty w stylu:

- "przeniesienie konwentu ze standardowych szkół do hotelu nie każdemu było w smak"... "prysł czar "undergroundowych" spotkań fanów".
Ano tak sobie wymyślili organizatorzy. I patrz, wstręciuchy jedne, zapomnieli napisać, że Polcon nie będzie w szkole. Że zamiast undergroundowego zaduchu ciasnych szkolnych salek będą eleganckie sale na 1200 osób... Uczestnicy przyjechali i patrz Pan, jaki zawód...

- "Na miejscu okazało się, że ci, którzy zapłacili, wyrzucili swoje pieniądze w błoto"... "Uczestników nie powinno się oszukiwać"
Mhm, piękne. Dostałeś miejsce noclegowe i materac, prawda? I czujesz się oszukany, że zapłaciłeś po 5 zł, bo MOGŁEŚ NIE ZAPŁACIĆ A I TAK BYŚ PRZENOCOWAŁ. Dzięki stary, właśnie mi przypomniałeś że ten Polcon to jednak w Polsce był, a nie gdzie indziej. Jak rozumiem, od teraz to juz zawsze za noclegi płacisz na samym konie? Żeby się upewnić, że nie ma innego wyjścia, niż zapłacić orgom za miejsce do spania?

- "Chociaż pomysł zbierania obsługantów już podczas konwentu, bez ich wcześniejszego przygotowania, wydawał mi się zupełną abstrakcją, o dziwo wypalił."
Dla porządku. Gżdacze zgłaszali się od co najmniej pół roku, między innymi odpowiadając na ogłoszenie na stronach Polconu... Jednak przy tego rodzaju (i skali) imprezie, KAŻDA pomoc jest mile widziana. I wyobraź sobie, że orgowie - prosząc uczestników o pomoc i gżdaczowanie - wcale nie uważali za abstrakcję, że ktoś meldując się na recepcji zwyczajnie powie, że chce pomóc, a potem - o dziiiiwo! - to zrobi. Cieszę się, że dostrzegłeś i doceniłeś ich wkład w imprezę. Jak rozumiem, niemożność odróżnienia Gżdacza od Organizatora boli Cię dlatego, że niechcący mogłeś powiedzieć coś miłego do Orga?

- "Konwentowy bufet okazał się farsą."
No tak... rozumiem:( nie było dań jak od Wierzynka za cenę z baru mlecznego. No szkoda. Mam nadzieję, że przeczytają to orgowie Polconu w Zielonej Górze i zapewnią całodzienne wyżywienie w cenie wejściówki. Odkładając sarkazm na bok. To była, chłopie, Warszawa. Tu nawet fast-foody liczą sobie jak za zboże. Ceny w konwentowym bufecie były - jak na Warszawę - przeciętne. Ani kosmicznie drogie, ani też jakoś ultraniskie. Organizatorzy mogli więc albo zapewnić to co im się udało załatwić na miejscu, albo zaimportować garkuchnię - nie wiem - z Pacanowa (nie obrażając Pacanowian!), albo ostatni tydzień przed konwentem spędzić smażąc kotlety mielone dla uczestników. Natomiast spokojnie i bezproblemowo dało się zaprowiantować i w sklepie, i dzwoniąc po pizzę. Chyba, że dla kogoś przestrzeganie "hotelowej etykiety" i zrobienie tegoż dyskretnie było wyzwaniem ponad siły i umiejętności...

- "Udało się też otworzyć niewielkie targi popkultury. Szkoda tylko, że poza zwyczajnym asortymentem konwentowych sklepików nie można tam było znaleźć zbyt wiele (a "popkultura" to pojęcie jednak dość szerokie)."
Przepraszam, ale w tym miejscu opadły mi ręce. W życiu nie widziałem na konwencie tak zorganizowanego i zaopatrzonego miejsca, w którym można kupić wszystko, co fanowi do szczęścia potrzebne. Jeżeli kto widział (zwłaszcza na "undergroundowym" spotkaniu fanów w szkole), proszę o info gdzie i kiedy. No, ale recenzenta skala TP nie zadowoliła.

- "okłamanie uczestników w kwestii sal sypialnych"
Ale w jakiej kwestii - że trzeba było za nie płacić, choć nikt nie sprawdzał, czy też braku ochrony? Cóż, z tego co mi wiadomo, przez cały konwent miało miejsce jedno zdarzenie, które nie powinno (ktoś gwizdnął jednemu z uczestników "Królikarnię"). Tak, jest to fakap organizatorów. Ale Xaric ma rację - było zgłosić na konwencie, to jeszcze coś dałoby radę zrobić. A teraz to wieszać psy na organizatorach można do woli, no nie?

- "Siląc się na obiektywizm..."
Kpisz?

Powiem tak: z Twojej relacji wynika, że nie podobały Ci się przyjęte przez orgów założenia. OK! Przecież wcale nie musiały! Tyle, że jedziesz po konwencie za to, za co można i trzeba, ale też czepiasz się rozmaitych spraw ewidentnie na wyrost, chociażny o te Targi Popkultury. Nie da się zrobić konwentu który łączyłby w sobie zalety małego, kameralnego spotkania kilkudziesięciu znajomych oraz konferencji w salach przeznaczonych zasadniczo na spotkania biznesowe.

Wpieniłem się i odpowiedziałem może ostrzej, niż trzeba, ale nie podoba mi się pisanie relacji z imprezy pod z góry założoną tezę, nie mówiąc już o ewidentnym naginaniu pod nią faktów. Tak się akurat składa, że w warszawski Polcon wysiłek włożyło również kilka osób z innych stron kraju (w tym i ja). Byłbyś więc łaskaw poinformować, na jaki konwent wybierasz się w następnej kolejności? A wiesz już, co napiszesz? Bo jeśli nie, to może jeszcze jest sens rozwijać przed Tobą czerwony dywan. Jeżeli natomiast jeździsz na konwenty z góry zadowolony/uprzedzony, to orgowie w spokoju będą mogli się zastanowić nad rozwiązaniem faktycznych problemów.

Życzę dalszej owocnej pracy na niwie oceniania konwentów, jak również sukcesów w rozwijaniu zmysłu krytycznego.
10-09-2007 10:11
evergreen
    jakaś
Ocena:
0
mało konsekwentna ta relacja. Wynika z niej, że z powodu drogiego bufetu, materacy zamiast polówek i braku ochroniarza na jednym z pięter noclegowni konwentowi należy się ocena 3,5 w sześciostopniowej skali.
Strach w Polsce coś organizować. Robisz konwent w szkole, źle bo ciasno i duszno. Robisz w hotelu, źle bo nie w szkole itd., itp., c.d.n.

Naprawdę, radości i optymizmu trochę. Zrobiono imprezę, która przyciągnęła 2200 ludzi. Cieszmy się, że w końcu wychodzimy z cienia.
10-09-2007 11:36
vanderus
   
Ocena:
0
Przede wszystkim - cieszę się, że moja prelekcja Ci się podobała i zaśłużyła nawet na wspomnienie w relacji. Bardzo mi miło i postaram sie by następne na kolejnych konach były przynajmniej tak samo dobre.

W kwestii samej relacji - no cóz. to o czym wspominasz to wszystko lub w większości prawda. Jednak troche niewłaściwie rozkładasz akcenty. Polcon był z pewnościa konwentem dobrym, z pewnymi minusami.

Sądzę jednak, że mozna by mu nawet wystawic ocenę 6/6, gdyby wspomnieć, że część minusów równoważyły plusy dotychczas w ogóle na konwentach zupełnie nie znane, a tutaj w pełni udane i ciagnące konwent ponad skalę.

Ale ocena to rzecz bardzo subiektywna.
10-09-2007 12:10
starlift
    Liczba osob:
Ocena:
0
Oficjalnie 2177, do tego trzeba doliczyc prase (z 200 osób) i dzieci (nie mam pojęcia ile). :)
10-09-2007 12:22
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Ostry
Zaloze sie, ze na tak napisana relacje z Falkonu beacon by zawykl i rzucil sie z zebami na autora. Ale on chyba na Polcon poejchal tylko dlatego, zeby dojechac orgow. Nic, poczekamy na Falkon i tamtejsze zadymione kible, zasyfione prysznice, scisk, niebezpieczna okolice i - byc moze ponownie - slynna kupe na schodach. Oj, bedzie radosc przy relacjonowaniu, oj bedzie :)
10-09-2007 12:27
~Ostry

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Eeee tam, mi to tito - bywało się tu i tam, więc zadymione kible i brudne prysznice mi nie robią (ale kupa na schodach fakt - przesada:-)). Parę razy przyłożyłem rękę do Pyrkonów więc niebezpieczne okolice też znam;)

Sprawa wygląda tak, że organizatorzy chcieli sprzedac uczestnikom Merca S-klasy za cenę, powiedzmy, klasy A. Nawet, jak z tego wyszła tylko E-klasa, to i tak uważam, że narzekania na brak extrasów, za duże spalanie, i że AC jest wyższe niż za malucha uważam za przegięcie...
10-09-2007 12:38
Deckard
   
Ocena:
0
Kilka wniosków:

Polcon w moich oczach należy oceniać przez kilka pryzmatów. Na pewno udał się jako impreza ogólnofantastyczna, gdzie nie tylko geeki i nerdy mogły znaleźć coś dla siebie, lecz także nie-aż-tak-szary człowiek czytający czasem w domu to i owo mógł przyjść z rodziną i miło spędzić czas. Strzałem w dziesiątkę był play-ground dla dzieci (swoją drogą podobno istna golgota dla osoby w stroju Jeża), targi i spotkania z autorami (plus kąciki autografów). Trochę gorzej miała się sprawa oczekiwania po wejściówkę dla takich osób, ale mimo wszystko akredytacja dzielnie dawała sobie radę.

Polkon jako konwent - generalnie wyznaję pogląd, iż wszystko co już miało być na prelekcjach zostało przedstawione - stąd moja rozpiska była naprawdę malutka (a uczciwie mówiąc trafiłem tylko na jedną prelkę). Internet wypiera tę formę poznania dosyć skutecznie i ciężko wbić się tutaj z czymś nowym (w tym miejscu ukłony dla Ys/Ezechiela i Hekatonpsychosa - nie byłem, ale słyszałem pozytywne komentarze). Konkursy - miałem być, oczywiście zmieniono grafik i wszystko szlag trafił, mówi się trudno.

Na tym etapie mam kilka uwag krytycznych, które częściowo już tu spisano. Nocleg - pal licho ochroniarza, pal licho brak materaca i łóżka (jak zwykle byłem częściowo przygotowany i spałem w/na śpiworze). Żarcie - cóż, pizza plus nabiał ze sklepu królowały, cennik cateringu trochę dziwny, ale skoro to wawa, to może zacznę sprzedawać tam kanapki. Pal licho, że nie otrzymałem pełnego stuffu dla uczestnika (co wyszło w konfrontacji z zawartością toreb innych osób a o zdjęciu z fotorelacji już nie wspominam). Największe zastrzeżenie mam do...

nieprzygotowaniu miejsc w hallu i na korytarzach hotelu. Dwa razy (słownie: dwa) udało nam się zaanektować "lożę" na -1 celem spożycia sniadania, poza tym człowiek po prostu nie miał co ze sobą zrobić na korytarzu ("loże" bowiem służyły w ciągu dnia jako punkty spotkań z autorami lub uprawiania/nawiązywania kontaktów towarzyskich przez wyższe sfery). Efektem tego aby spędzić chwilę ze znajomymi w świętym spokoju należało zejść do sal sypialnych, wejść na prelekcję (i przeszkadzać) albo pójść do games roomu.


Polkon jako kon z rpg: tutaj generalnie wiadomo jak jest - wszystko co można było powiedzieć, powiedziano, wszystko co nadaje się do prezentacji skuteczniej promuje się w internecie. Naprawdę garstka prelek potrafi zaskoczyć geeka jakim jestem, zaś ich rozkład zazwyczaj koliduje z innymi obowiązkami.

Polkon nigdy nie był konem rpg-wym i w tym roku ponownie było to widoczne. Gdyby nie PMM i garść ogłoszeń o sesjach plus kilku zapaleńców, nie byłoby o czym nawet mówić. Orgowie pucharu starali się, jednak szczerze mówiąc - nadal brak reklamy tej inicjatywie. To czego brakowało Polkonowi z tej perspektywy, to widocznego, dobrze opisanego miejsca (tablicy?), gdzie zamieszczałoby się ogłoszenia. Niestety nic takiego nie było - info o PMM zostało skutecznie zakamuflowane (pomogła w tym zwłaszcza oczojebna czcionka 12 i kolaż z innymi ogłoszeniami), ale o skutkach tego napisze ktoś inny niebawem ;) Ogłoszenia o sesjach przylepiano gdzie się dało (Wahak 40, NS), dzięki czemu łatwo było je pominąć - nie wiem też, ilu MG olało sprawę - ja czekałem 10 minut na kartkę i taśmę i w końcu uznałem, iż nie będę n-ty raz prosił jak idiota o "kartkę i taśmę, aby móc zamieścić ogłoszenie o sesji" (może to jakieś przekleństwo?).


Podsumowując - kon był fajny: lokalizacja łatwa w odszukaniu, hotel rozległy, standard w budynku ok, poznałem kilkoro fajnych ludzi, zagrałem w nowego Talismana... z tej strony jak dla mnie 4+/6. Patrząc z rpg-wego punktu widzenia to już inna bajka - problem ma już kilka lat i rozwiązanie jest raczej jedno: na kony nie jeździ się z rpg, tylko w celach towarzysko-rozpoznawczych. Podejście niektórych uczestników również mnie dziwi (nie wiem jak nazwać sytuację, gdy na kon przyjeżdża się tylko po to, aby w swoim gronie 5 osób siedzieć w sali sypialnej i ... od rzeczy 3 dni pod rząd).

P.S. Farseeing ponownie mnie ocalił - zmyliśmy się z konu w sobotę o 23, dzięki czemu w porze trzeźwienia/wywalania z sal uczestników ja byłem już u siebie w Kraku.
10-09-2007 12:40
KeSSell
   
Ocena:
0
Relacja beacona mniej wiecej podobna do mojej. Kilka rzeczy podobnie jak mi, autorowi umknelo. Jednak fakt, faktem Polcon pod wieloma wzgledami doskonaly nie byl.

Sledzac nowe relacja i patrzac z perspektywy kilku dni takze i na moja relacje. Musze powiedziec, ze poprostu za duzo obiecywalismy sobie po tym konwencie. Mialy byc fajerwerki i pierwsze wrazenie takie odczucia przynosily. Wpadki zaslonily jednak wiele pozytywnych aspektów konwentu. Stad tez taka a nie inna relacja.

Do pana Tyldy. Jezeli nie masz w sobie na tyle odwagi zeby sie ujawnic to lepiej by bylo gdybys sie nie wypowiadal. Sianie zametu jest widac twoja druga natura. Jednak co by nie mowic, poziom twego siania zatrzymal sie na metodach wczesno piastowskich

@Deckard

Jezeli wybyles tak szybko to ominelo cie zatem Proximowe szalenstwo :P. Zaluj :)
10-09-2007 12:50
~Neratin

Użytkownik niezarejestrowany
    faktycznie, czytając relacje z Polconu
Ocena:
0
można wyniuchać spomiędzy wierszy złośliwą satysfakcję że parę rzeczy się organizatorom nie udało. Smutne to, acz przewidywalne.

Ostry, nie wpieniaj się ;) Myślę że jednak ogromna większość uczestników docenia wasz wysiłek, a świetnego całoształtu imprezy nie przysłonił im brak łóżek czy drogi barek...

Co do Pana Tyldy - czekaj, czekaj, możesz się nie doczekać ;)
10-09-2007 13:58
~Jakub Ćwiek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Bardzo mnie ucieszyła ta relacja. Liczę, że jej autor tak bardzo zniechęcił się do konwentów tego typu, że będzie ich unikał jak ognia, ograniczając się wyłącznie do tych "standardowych szkolnych", jak raczył to określić. To z pewnością sprawi, że będzie człowiekiem bardziej usatysfakcjonowanym, a przecież to jest w hobby najważniejsze.

A co na ten temat Polconu sądzę ja? Po raz kolejny, tym razem na większą skalę, impreza ta pokazała, że jest prawdziwym świętem fantastów, gdzie każdy może znaleźć swoje miejsce i pokazać się ze swoimi zainteresowaniami. Żale RPGowców, StarWarsowców i innych grup (że za mało w ich temacie, dziedzinie) również należy odbierać z uśmiechem satysfakcji- znać, że żadnemu z odłamów fandomu nie udało się zdominować imprezy.

Cieszę się również, że sala noclegowa była płatna osobno. Osobiście płaciłem za akademik i naprawdę nie widzę sensownego powodu dla którego w koszta mojej akredytacji miałaby być wliczana zbiorówka. A przecież za darmo się jej nie załatwia.

Odnośnie barku- ceny rzeczywiście były wysokie, a porcje małe. Trzeba jednak zaznaczyć, że smaczne i podane przez miłą obsługę. Cóż, takie są uroki Warszawskich hoteli. Dodajmy zresztą, że poza tą niedogodnością miejsce miało same zalety, z których organizatorzy sprawnie i chętnie korzystali.

Podsumowując.
Niestety relacja Beacona świadczy o tym, że zarówno on jak i wielu innych nie tylko przyzwyczaili się do bylejakości, ale i uczynili z niej normę. Pokrzykiwanie o zniżki czy teraz narzekanie na hotel, że odstaje od szkolnych standardów... to wyraźnie świadczy o tym, że w trochę niepokojącą stronę zmierza nam ruch fanowski. Tym bardziej dziękuję za takie Polcony jak ten, że trzymają właściwy kurs. Trzymam też kciuki za Zieloną Górę, po 2004 wierzę w nich bardzo mocno.
10-09-2007 14:33
starlift
    Re:
Ocena:
0
Ja w 2004 zapowiedzialem, ze jak zrobia jeszcze raz polcon to bede. I chocbym mial zgnic w pociagu (14-15 godzin na oko) to bede.

I odpowiada mi trend konwentow pozbawionych zasmiardnietych sal w ktorych sie je, spi, skacze na DDRze i slucha prelekcji.
10-09-2007 14:44
18

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
I odpowiada mi trend konwentow pozbawionych zasmiardnietych sal w ktorych sie je, spi, skacze na DDRze i slucha prelekcji.

Owe zaśmierdnięte sale (oraz, co niestety trzeba przyznać - zaśmierdnięci uczestnicy) to jeden z najważniejszych powodów, dla których nie jeżdżę na konwenty (poza chlubnym wyjątkiem R-Konu, dla którego warto pocierpieć niewygody ;)). Fajnie, że Polcon przełamał szkolną tradycję. Aż żal, że nie pojechałem :)
10-09-2007 15:12

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.