Relacja Pyrkon 2014 by Oggr
Oggrowa wyprawa na Pyrę. Bardzo subiektywna
Ilustracje: Bartek Obrzut
The road, the siege and shitstorm coming
Cóż, przygotowania do tegorocznej edycji Pyrkonu ostudziła mi afera w postaci "Kostka gate", wywołana pojawieniem się reklamówki z kostkami w wannie. Fandom, jak to fandom, zawsze podzielony był i być będzie, lecz sprawa ta jeszcze tylko problem pogłębiła. Nie będę się rozwodził nad zasadnością (lub jej brakiem) całej tej afery. Nie odniosę się też do tego, jakiego nabrała ona rozgłosu i nie skomentuję też reakcji ludzi popadających momentami kostkową histerię. Niemniej, miałem przed wyjazdem obawy, czy problem ten sprawi, że klimat pyrkonowy gdzieś się ulotni. Na szczęście dla mnie i uczestników imprezy, burza, zwana potocznie shitstormem, okazała się jedynie mikroburzą w szklance wody, a wielce rozgłaszane akcje bojkotu kostek, itp. okazały się tylko słowami rzucanymi na... sieci (po zakończeniu imprezy, według dostarczonych informacji, okazało się, że tylko 10 osób oddało swe kostki w ramach protestu).
Przygotowania do wyjazdu rozpocząłem dosyć wcześnie, bo już w środę. Jak zwykle okazało się, że przed samym wyjazdem musiałem jeszcze pędzić po paczkę od kuriera, który stawił się na godzinę przed pociągiem przez co zapomniałem zabrać prowiantu... Podróż fundowana by Polish PKP obyła się bez zazwyczaj fundowanych obsuw czasowych. Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to że na samym początku drogi na pyrę spotkałem pierwszych pyrkonowiczów. Ogółem, nim pociąg dopatatajał do Poznania, pyrkonowcy zajmowali już około 70% pociągu. Całonocna podróż minęła mi na sklejaniu modeli na organizowane przez mój Team pokazy oraz konwersacjach okołopyrkonowych z pasażerami.
Po dotarciu do Pyralandii okazało się, że moje obawy okazały się prawdziwe. Nim otwarto kasy utworzyła się już całkiem ładna i pokaźna kolejka. Co to kolejka konwentowa, myślę, każdy wie, lecz w tym roku o dziwo ten pierwszy rzut rozładował się w około godzinę (czas na konwenty naprawdę niebywały) i nie było mowy o dłuższych postojach. Być może to modły konwentowiczów do orgów i bogów fandomu sprawiły, że udało się uniknąć tego problemu. Akredytka na Pyrkonie była najsprawniejszą, jaką widziałem w całej mojej konwentowej historii. Uproszczenie akredytacji niosło jednak za sobą pewną zmianę, która mi trochę przeszkadzała. Przez wcześniejsze lata każdy był wpisywany z imienia bądź ksywki na wejściu, dzięki czemu spotykając kogoś na terenie konwentu, nie było problemu z podejściem do kogoś i porozmawianiu na jakiś temat, także wtedy, gdy była to osoba nam nieznana. Przez lata normą było mówienie sobie po imieniu na konwencie. Bardzo mi tego zabrakło, bo spora część ludzi była okazywała się bezimiennymi widmami.
Domyślam się, że było to w głównej mierze spowodowane tym, iż tegoroczny Pyrkon pobił po raz kolejny rekord frekwencji. Już w piątek przebito zeszłoroczny wynik, a całość wyniosła prawie 25 000 uczestników. Jak na Polskę i fandom to wynik naprawdę oszałamiający. W końcu w Polsce udało się przebić mit fantastów jako totalnie zamkniętej grupy. W tym roku była cała masa ludzi, którzy zobaczyli, że fantastyka nie gryzie i jest ona wszędzie.
Pyraland wita
W tym roku ilość atrakcji była wręcz oszałamiająca, ponad tysiąc pięćset zgłoszonych punktów programu sprawiło, że bardzo trudno było wybrać z tej gęstwiny tematów cokolwiek dla siebie. Nie żeby były nieciekawe, raczej było tego za dużo w tym samym czasie. Moim towarzyszom podróży ułożenie programu zajęło "jedynie" czternaście godzin podróży do Poznania. Mi krócej, w około trzydzieści minut udało mi się poskładać, co mnie interesuje, ale to głównie z racji tego, że sam organizowałem kilka punktów programu. Największym problemem okazało się właśnie to, że kilka szczególnie obleganych punktów programu odbywało się w jednym czasie. Z jednej strony to dobrze, bo publika musiała się podzielić i zwykli śmiertelnicy byli w stanie na daną atrakcję dotrzeć, z drugiej szkoda trochę, bo wielu rzeczy i mi nie udało się zobaczyć. Piątek spędziłem na dokładnym przyjrzeniu się całości konwentu. Organizatorzy zatroszczyli się o to, by wszystkie hale były jak najbliżej siebie, by uczestnicy nie musieli snuć się po całych targach w poszukiwaniu hal. Ma to swoje ogromne plusy, zwłaszcza że w tym roku wynajęto na potrzeby konwentu niemal połowę hal na terenie targów poznańskich.
W tym roku pojawiło się też kilka zmian w rozkładzie pomieszczeń. Hala wystawowa pozostała bez zmian (przez cały konwent zapchana całkowicie przez ludzi i wystawców), hala gamesroomowa jak w roku poprzednim, z tym że zamiast części komputerowej powstała arena do pokazów. Gry komputerowe przeniosły się na oddzielną halę, którą zapełniły doszczętnie. Dawna hala koncertowa została podzielona na część wystawową i koncertową (co znacznie poprawiło akustykę w porównaniu do roku zeszłego). Zwiększona ilość uczestników zaowocowała tym, że potrzeba było więcej miejsc noclegowych na hali wspólnej, o czym również pomyślano (niestety, jak się potem okazało miejsc i tak było zdecydowanie za mało, szkoła pękała w szwach pod naporem ludzi).
Piątek, Sobota, Niedziela
Jak już wspominałem piątkowy dzień zaowocował głównie rozpoznaniem taktycznym imprezy. W Poznaniu pojawili się najwięksi gracze sceny fandomowej i najważniejsze postacie tego światka. Pomiędzy Fajnymi RPG, Portalem czy Bardem oraz wieloma innymi wystawcami przewijali się pisarze i autorzy wielu przeróżnych gier i komiksów. Bardzo ważnym wydarzeniem imprezy była reaktywacja kultowej Magii i Miecza, premiera Bestii i Barbarzyńców i kilku innych tytułów. Obejrzenie całego tego kramu zajęło mi sporo czasu, biorąc pod uwagę ilość osób, które znam w fandomie i które znają mnie, a z którymi warto było porozmawiać. W końcu z wieloma długo się nie widzieliśmy. Piątek obfitował również w przygotowania naszego Teamu do organizowanych przez nas pokazów. Niestety nasz piątkowy punkt programu musieliśmy przenieść na sobotę. Piątkowy wieczór obfitował w koncerty, z których miło wspominał Percivala (widok starszego pana i dwójki wnuków (na oko 6-7 lat) bawiących się na koncercie - niezapomniany) oraz występ Jacka Kowalskiego około 22 na auli. Tego dnia udało mi się również odwiedzić konkurs wiedzy o SG-1, SG-U, SG-A. Konkurs bardzo subiektywny, ale miło przeze mnie wspominany. Przy okazji udało mi się odbyć kilka spotkań z panami z PolakPotrafi, CDP, itp.
Sobota od rana obfitowała w kolejne spotkania i atrakcje. Od rana organizowaliśmy wraz z teamem pokazy naszego projektu gry bitewnej. Z radością stwierdzam że frekwencja nas nie zawiodła i udało nam się przedłużyć pokaz o dwie godziny z powodu dużej ilości chętnych. Przy okazji przyjrzałem się działowi bitewniakowemu na Pyrkonie. Od lat ta część imprezy była moim konikiem z racji bycia szefem działu bitewniaków na Polterze.
Pierwsze, czego mi zabrakło, i czego ciągle mi brak na tej imprezie, to nieobecność Warhammera. Wiem, że kiedyś próbowano zorganizować w Poznaniu turniej WFB i W40k, ale podobno doszło do niesnasek z orgami i od tamtego czasu główny gracz w Polsce i na świecie jest praktycznie nieobecny w tym mieście. Poza Minefield Games na hali wystawili się panowie z Bold Action, GoW, Battletecha oraz panowie od historycznej gry w czasach Napoleona. Na Pyrkonie obecne były również Mordheim, WFB i W40K, ale już w bardzo ograniczonym zakresie (Mordheim poza pokazami oferowało również naukę gry i naukę malowania figurek dla dzieci). Zainteresowanie było dosyć spore, na większości stoisk można było nabyć boxy i zasady do gier. Na stanowisku MGT prowadzono również pokazy malowania figurek prowadzone przez panów z You Well Painted Army.
Sobota dla mnie poza pokazami gry i utratą głosu (coś a'la Ojciec Chrzestny x2) zaowocowała organizacją turniejowych walk rycerskich w wykonaniu ludzi z Chorągwi Ziemi Chełmińskiej. Pokaz zgromadził sporo ludzi i był ciekawym kontrastem dla wcześniejszego turnieju walk bronią larpową. Sobotę zakończyłem integracją oraz filmowo, gdyż odwiedziłem pokaz filmu Underworld.
Niedziela konwentowa zawsze będzie dla większości czasem kojenia kaca, obolałych nóg i wyjazdów. Niemniej dane było mi z samego rana obejrzeć pokaz najlepszych gier retro, przejść się jeszcze raz po hali gamesroomowej i wśród wystawców. Warto zauważyć, że dosyć mocną i dobrą reprezentację na konwencie mieli ludzie z rekonstrukcji wczesnośredniowiecznej i postapo. Niedziela jak co roku jest też dniem pożegnań i wyjazdów uczestników.
Podsumowanie
Mówiąc krótko: jestem zadowolony i było naprawdę na plus. Pojawiło się też dość dużo minusów, ale jednak nie przebiły one pozytywnych odczuć z imprezy. Bardzo mi się podobało. Mam nadzieję zabrać za rok dzieci i pokazać jak wygląda prawdziwy konwent.
Plusy:
- Sporo ludzi spoza fandomu, które przyjechały całymi rodzinami i - co ważne - z dziećmi.
- Wygaśnięcie "Kostka Gate" przed konwentem, dzięki czemu ludzie mogli się cieszyć imprezą a nie dyskutować kto, gdzie, jak i kogo.
- Dobre rozplanowanie pokazów i koncertów.
- Skupienie imprezy i jej głównych części w jednym miejscu.
- Różnorodny i niejednostajny program.
- Dużo osób przebranych w stroje.
- Brak komitetu kolejkowego.
Minusy:
- Brak odpowiedniej ilości miejsc noclegowych (sale w szkole były przepełnione do granic możliwości, warto o tym pamiętać choćby z powodu zagrożeń pożarowych).
- Brak pryszniców w szkole - najbliższe były w halach.
- Brak imion na plakietkach, a szkoda, bo odejmują trochę z klimatu dawnego.
- Za dużo ważnych punktów programu w jednym czasie.
- Brak turniejów i obecności Warhammera Fantasy Battle i Warhammera 40k.
- Wiele informacji dla twórców programu trzeba było wyciągać po fakcie od organizatorów.
Galeria
Od: 21 marca 2014
Do: 23 marca 2014
Miasto: Poznań
Strona WWW: www.pyrkon.pl/2014/
Cena: 50 zł
Noclegi: w szkole lub hostelu
Typ konwentu: fantastyczny